Lekcja historii o starożytnej Grecji w praktyce, czyli wiosenny wypad do Aten


MARZEC, 2017

Obudziłam się tuż przed lądowaniem i kiedy spojrzałam w dół przez okno samolotu, zobaczyłam te wszystkie, cudne, migające do mnie światełka. Ateny miałam dosłownie na wyciągnięcie dłoni 😊 Spod terminalu złapaliśmy autobus do centrum miasta, by dojechać do naszego, budżetowego hostelu, zarezerwowanego wcześniej przez Booking. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że rzeczywiście, warunki były dość low - costowe, ale przynajmniej z sufitu nie odpadał tynk, co miało miejsce w maltańskiej, bożonarodzeniowej melince 😃 Sorry, w willi z basenem ze spuszczoną wodą 😃 Zanim poszliśmy spać, odpaliłam jeszcze Google i na szybko zrobiłam mały research w pogoni za fajnymi, lokalnymi miejscówkami. Wszystko na ostatnią chwilę, jak zwykle. Przecież przed wyjazdem miałam za mało czasu, żeby znaleźć info na temat tego, co robić w greckiej stolicy 😃 W każdym razie, po godzinie poszukiwań, karta pamięci w moim telefonie prawie eksplodowała z powodu screen shotowego przepełnienia, a ja nie mogłam się doczekać, kiedy te wszystkie cuda, które znałam ze szkolnych lekcji historii, zobaczę na żywo 😊


Ateny zawsze kojarzyły mi się ze starożytnymi ruinami zabytków, nie znałam ciemniejszej strony tego miasta, a może właściwie po prostu prawdziwej. Dosłownie zszokowały mnie tamtejsze ulice. Szliśmy w kierunku Akropolu i co chwilę potykałam się o jakieś śmieci, na każdym rogu mijaliśmy żebraków, a wszędzie unosił się zwyczajny smród. Totalny obraz nędzy i rozpaczy. Nie tak wyobrażałam sobie stolicę Grecji, a my zatrzymaliśmy się przecież w samym centrum. Gdy dotarliśmy do kompleksu ruin położonych tuż pod Akropolem i zaczęliśmy zwiedzanko tej znanej, starożytnej części Aten, okazało się jednak, że Internet nie ściemniał, a ja pękałam z zachwytu. Było fenomenalnie, interesująco i pięknie, a później już tylko lepiej 😊 W dodatku, będąc Szczęściarą, posiadającą legitymację studencką, załapałam się na bezpłatny wstęp na Akropol 😃 Najpierw wpadliśmy do Agory Rzymskiej, gdzie znajduje się słynna Wieża Wiatrów. Potem zahaczyliśmy o Bibliotekę Hadriana i wylądowaliśmy na Wzgórzu Areopagu. Genialnie widać stamtąd, położone po sąsiedzku, niezwykłe Wzgórze Akropolu, które było naszym celem i głównym, screen - shotowym punktem wypadu. Partenon, Odeon Heroda Attyka, czyli jeden z ateńskich teatrów, świątynia Erechtejon, aż wreszcie widok na Wzgórze Lycabettus i mała jaskinia – tak mniej więcej wyglądała nasza wędrówka, gdy już dotarliśmy na szczyt. Po drodze do Świątyni Zeusa Olimpijskiego z Łukiem Hadriana w tle, wpadliśmy na chwilę do Muzeum Akropolu. Nie jestem fanką archeologii i jak dla mnie, wiało tam troszkę nudą, ale to tylko i wyłącznie subiektywna opinia. Na bank wiele osób znajdzie w tym miejscu tonę ciekawych znalezisk, eksponatów i cennych info 😊

AGORA RZYMSKA

WIEŻA WIATRÓW

BIBLIOTEKA HADRIANA

PARTENON


ODEON HERODA ATTYKA



ŚWIĄTYNIA ERECHTEJON



WZGÓRZE LYCABETTUS TLE





TAKIE CUDO W MUZEUM AKROPOLU


Ku naszemu zdziwieniu, po jakiejś bodajże 15.00, wylądowaliśmy pod nieczynnym Cmentarzem Keramejkos. W ogóle wtedy, podczas tego zakręconego, greckiego tripu, większość zabytków była dość wcześnie zamykana dla zwiedzających. Szybko zmieniliśmy plany, złapaliśmy pierwszy, możliwy autobus i ruszyliśmy w kierunku Kesariani Vyronas Forest, czyli Parku Krajobrazowego Kesariani, zlokalizowanego na górze Hymet. Zrobiliśmy mały trekking do ruin Church of the Holy Archangels. Nigdy nie zapomnę tamtejszych, zjawiskowych widoków o zachodzie słońca na miasta, lasy i doliny 😊

PARK KRAJOBRAZOWY KESARIANI

RUINY CHURCH OF THE HOLY ARCHANGELS








Następnego dnia, jakkolwiek to brzmi, słoneczny poranek zaczęliśmy od wypadu na Cmentarz Keramejkos 😃 Później okazało się jednak, że niekoniecznie do końca nam odbiło i nie tylko my wpadliśmy na taki fantastyczny pomysł 😃 Spacerując wokół greckich, starożytnych nagrobków, spotkaliśmy ogromnego, sympatycznego żółwia 😊 Późnej zrobiliśmy sobie wypad metrem i autobusem za miasto na niewielki półwysep - Aliki Point. Tym razem, mimo, że trafiliśmy na zamkniętą bramę, nie daliśmy za wygraną. Zdecydowaliśmy się na mały włam i przeskoczyliśmy przez płot 😃 Ta miejscówka z uroczą plażą, turkusową wodą morską, radosnym, uśmiechniętym, słońcem w tle była dosłownie nieziemska 😊 Niestety, aby zdążyć na samolot do Polski, musieliśmy pominąć termalne Jezioro Vouliagmeni. W metrze gapiłam się ze smutkiem na screen shota w telefonie. Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że nieco ponad dwa lata później, podczas autostopowego tripu, wyląduję na bajkowej, islandzkiej wyspie i po tym, jak w nocy cudem nie wywieje mnie wraz z towarzyszami, kamieniami z namiotu, pewnego słonecznego poranka, wykąpię się w islandzkim, gorącym źródle.

  
















Cóż, wiosenny, grecki trip był super, dużo się działo 😊 Wróciłam do domu naładowana mnóstwem pozytywnej energii 😊

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak mój zakopcowy spontan trip zakończył się Śląskiem by night na "moto", crazy wędrówkami w Beskidach i odkryciem słowackiego raju

Plazingowanie w Kato, opijanie Życia 0% w kamperze z osobowki i kapiel w Dzibicach o wschodzie słońca, czyli crazy weekend na Śląsku i Zagłębiunieślask haha😀

ZAKOPCOWEGO SPONTAN TRIPA C.D.