Po ponad półtora roku znów poleciałam samolotem!
W lipcu po raz pierwszy od ponad roku, nakręcona powrotem
tripowej normalności, jak to ja, rzuciłam wszystko, spakowałam plecak, wsiadłam
do prawdziwego pociągu i uderzyłam w małe tournee po PL. Biegłam na dworzec, uśmiechałam
sie sama do siebie i wtedy poczułam, że za chwilę znów wpadnę w podróżoholizm,
jak wtedy w 2019 roku, kiedy za granicą lądowałam średnio dwa razy w msc i
twierdziłam, że PL stała sie dla mnie zbyt ciasna hahaha Teraz jednak,
paradoksalnie dzięki koronie, zaczęłam doceniać te małe rzeczy, które przed
koroną, w podróżniczej fiksacji,
przestałam zauważać.
Kilka dni temu, po raz pierwszy od nawet nie pamiętam kiedy,
wróciłam z ogniskowego spontana nad Wisłą z cudnym zachodem słońca w tle, z
Wawy do Gdańska naprawdę prawdziwym Flixbusem. Dojechałam o 5.40 i od razu
pobiegłam na plażę. Poranny plażing z Pepsi - zawsze spoko, zresztą popołudniowe
picie "zero" pod najlepszym mostem w Gdańsku - również haha
Dzień później było jeszcze biwakowanie w combi kamperze haha
pod niebem z milionem gwiazd na klifie w Mechelinkach i łapanie magicznego
zachodu i wschodu słońca.
Nie dowierzając, gdy z podróżniczego wzruszenia dosłownie
sie popłakałam, kupiłam prawdziwe loty i dwa dni później po raz pierwszy OD
GRUDNIA 2019 ROKU, w końcu poleciałam prawdziwym samolotem i na serio za
granicę, tym razem do Bułgarii, czując, jakbym leciała na drugi koniec świata
haha Od zawsze uważałam, że planowanie jest przereklamowane haha Biegałam, jak
głupia po lotnisku, a potem płycie i szczęśliwa życiem cykałam milion fot
łącznie z tysiącem tych głupich selfie hahaha Robiłam kumpeli i sobie mega
siarę, ciesząc się jak 5latka. Co chwilę mówiłam, a właściwie to krzyczałam w
kółko "Ja naprawdę polecę za chwilę prawdziwym samolotem i wylądujemy w
prawdziwej Bułgarii" 😀 Później, kiedy wsiadałam
do samolotu, uświadomiłam sobie, że zapomniałam nawet, czy będę musiała pokazać
dowód Pani stewardessie OMG Ten ponad 1,5 roczny detoks samolotowy dosłownie
odebrał mi rozum hahaha Wystartowaliśmy, a ja znów miałam w oczach łzy
tripowego wzruszenia i tak bardzo nie chciałam, żeby to wszystko okazało się
pięknym, bułgarskim snem 🙂
Taki to właśnie miałam fantastyczny, spontaniczny,
zwariowany niespełna tydzień i ta historia wydarzyła się naprawdę 😀
Cóż, po tych wszystkich, nudnych, przeprowadzkowych, katowickich tripach haha, wracam
w końcu do tych już na serio podroży z impetem 😀 Jak już coś robić, to na
200 procent 😀
Komentarze
Prześlij komentarz