Jak na zachód słońca to tylko na kornwalijską plażę! 💗😀

LIPIEC, 2019

Tego dnia po raz drugi przyleciałam do Londynu i jednocześnie był to mój drugi samodzielny lot samolotem wow No, taką się odważną Podróżniczką stałam haha :D W centrum miasta czekał już na mnie Kompan podróży i stamtąd uderzyliśmy do Kornwalii, którą do tej pory nazywam angielską Majorką :D Z busa wysiedliśmy w niewielkiej, uroczej miejscowości – Penzance i Krejzole my, dopiero wtedy, totalnie na ostatnią chwilę rozpoczęliśmy poszukiwania dachu nad głową na Couchsurfingu. Szkoda tylko, że wtedy nie wzięłam pod uwagę możliwych trudności w znalezieniu noclegu w apce. Cóż, tak bardzo cieszyłam się tym tripem i wypadło mi z głowy, że CS w takich wioskach często prawie nie funkcjonuje haha :D Ostatecznie wylądowaliśmy na Airbnb, czyli de facto na płatnym Couchsurfingu omg Z perspektywy czasu myślę jednak, że zrobiliśmy totalną głupotę, bo mogliśmy zanocować pod gołym niebem, na którejś z plaż pod milionem gwiazd… To zawsze było moim marzeniem, ale przecież wszystko ma swój czas, a na szczęście i fajne chwile warto czekać zawsze. Ponadto życie zaskakuje, często pozytywnie i miesiąc później, podczas chorwackiego autostopu, przekonałam się o tym po raz kolejny. Kiedy nocowaliśmy w śpiworach na pomoście, w środku nocy obudziły mnie cudne fajerwerki. To była wspaniała chwila, której nigdy nie zapomnę.































Wędrując kornwalijskimi szlakami, na widok otaczającego mnie piękna tej angielskiej miejscówki, oniemiałam z wrażenia milion razy. Wcześniej nie znałam Anglii od tej magicznej strony. Kojarzyła mi się zawsze z wielkimi miastami, molochami i tłumami ludzi, goniącymi za wszystkim i niczym. Dzień, w którym wylądowałam w bajkowej Kornwalii, odmienił moje durne wyobrażenia o 180 stopni. W tym fantastycznym regionie Anglii, spędziliśmy zaledwie dwa dni, ale były to naprawdę wspaniałe dni, a mi ciągle wydawało się, że to magiczna, hiszpańska Majorka <3 :) W Kornwalii, poznałam też fantastycznych Lokalsów, czyli moje nowe, sympatyczne Koleżanki krowy :D Na koniec tripa, zrobiliśmy sobie spontana z grillowym biesiadowaniem na jednej z plaż. Gadaliśmy i kręciliśmy bekę, zajadając haloumi na wypasie. Potem gapiłam się, jak wryta w bajeczny zachód słońca. Takie cudo zobaczyłam wtedy na własne oczy po raz pierwszy. Byłam szczęśliwa, po prostu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak mój zakopcowy spontan trip zakończył się Śląskiem by night na "moto", crazy wędrówkami w Beskidach i odkryciem słowackiego raju

Plazingowanie w Kato, opijanie Życia 0% w kamperze z osobowki i kapiel w Dzibicach o wschodzie słońca, czyli crazy weekend na Śląsku i Zagłębiunieślask haha😀

ZAKOPCOWEGO SPONTAN TRIPA C.D.