O andaluzyjskich górach, które powaliły mnie na kolana, melanżowaniu z gibraltarskimi małpkami i rajskim, tajskim zachodzie słońca w Maladze. Cz. 2.

 


LUTY, 2018

W andaluzyjskich górach połaziliśmy po lajtowych szlakach z nieziemskimi widokami. Polecam tamtejsze trasy w 200 procentach 😊 Chociaż może mogę być troszkę nieobiektywna, bo z tym moim górskim świrem, to właściwie każde wzgórze z fajnym krajobrazem w tle nazwę siódmym cudem świata hahaha Tak serio, to naprawdę w Sierra de Grazalema było bajkowo, spotkaliśmy tam też bardzo sympatyczne owieczki.









Zarówno w Maladze, jak i w Rondzie zakwaterowaliśmy się na noclegu z Airbnb, z tym, że w drugim z miast, w nocy, leżąc pod stertą kocy, ubrana w polar i kurtkę prawie zamarzłam. Nie mam pojęcia, czy dotyczy to całej andaluzyjskiej społeczności, ale w Maladze i Rondzie hiszpańscy właściciele naszych pokojów nie posiadali w domu kaloryferów. Biorąc pod uwagę 18 stopni w Maladze, położonej na południu Andaluzji, nad morzem, było to jeszcze całkiem zrozumiałe, ale tam w górach temperatura spadła do zera, albo nawet poniżej, a ja nie byłam wtedy jeszcze zahartowana tymi autostopowymi noclegami pod gołym niebem na liściach w lesie, czy w namiocie z kamieniami w islandzkiej wichurze. Spoko, w Rondzie ostatecznie przeżyłam, życie uratowała mi mała farelka, którą dostaliśmy od gospodarza 😃



Kiedy dotarliśmy do kolejnego punkt tripu, El Caminito del Rey, inaczej – Ścieżki Króla, czyli zadziwiającego wąwozu z ogromnymi, wapiennymi skałami, oniemiałam z wrażenia. To serio na maksa ciekawa miejscówka. Bilety wstępu, podobnie, jak w przypadku andaluzyjskich, międzymiastowych autobusów, warto kupić online poprzez stronę internetową: www.caminitodelrey.info, z wyprzedzeniem.










Wracając na nocleg do Malagi, zatrzymaliśmy się na chwilę przy punkcie widokowym Gibralfaro, a później wpadliśmy na plażę. Pamiętam, jak dziś, że idąc po piasku w stronę zachodzącego słońca, w oddali zobaczyłam taki biały, nadmorski bar i momentalnie skojarzył mi się jakoś egzotycznie, z azjatyckimi, rajskimi klimatami. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że rok później, kolejnej zimy, naprawdę wyląduję w prawdziwej Tajlandii, pijąc przez słomkę prawdziwą wodę kokosową z prawdziwego kokosa. Cóż, życie zaskakuje, często pozytywnie, a marzenia się spełniają. C.D.N.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak mój zakopcowy spontan trip zakończył się Śląskiem by night na "moto", crazy wędrówkami w Beskidach i odkryciem słowackiego raju

Plazingowanie w Kato, opijanie Życia 0% w kamperze z osobowki i kapiel w Dzibicach o wschodzie słońca, czyli crazy weekend na Śląsku i Zagłębiunieślask haha😀

ZAKOPCOWEGO SPONTAN TRIPA C.D.