O tym, jak zniszczona zdobyciem Rysów, chillowałam w parku, a Dobry Człowiek podarował mi kapuśniak 😀 Cz.2.



SIERPIEŃ, 2019

W sobotę budzik zadzwonił o 6 rano, ale oczywiście ja, nieznosząca pobudek skoro świt, przespałam jeszcze milion drzemek i w Palenicy wylądowałam ostatecznie ok. 9 😀 Moja kondycja nigdy nie powalała. Góry mają jednak w sobie coś tak magicznego, że dodają siły i za każdym razem, gdy powiem sobie, że zdobędę daną górę, to choćbym miała wczołgać się tam w dwukrotnie dłuższym czasie niż ogólnie przyjęty, to dotrę na ten szczyt. Taka ze mnie Wonder Woman haha 😀 Rysy też zdobyłam! 💗😀 i do dziś zastanawiam się, jak to się stało 😀 haha Z tym, że kiedy schodziłam ze szczytu w moim szalonym, żółwim tempie, jeszcze zanim dotarłam do Czarnego Stawu, kilka razy przeszedł mi przeszło mi przez myśl, by zanocować gdzieś na kamieniach. Oczywiście w życiu nie zrobiłabym czegoś takiego, po prostu w przypływie czarnej rozpaczy, jakieś głupie pomysły błąkały się w mojej głowie 😀 haha W każdym razie, tak mega ślimaczyłam się na szlaku, że co chwilę ktoś wyprzedzał mnie i wszyscy mieli ze mnie bekę haha 😀 No, ale ostatecznie, cudem zwlokłam się jakoś do tej Palenicy. W dodatku zdążyłam na ostatni autobus, jadący do centrum Zakopca. Gdy Pani Gospodarz zobaczyła mnie w drzwiach, w tak opłakanym stanie, opuściła cenę noclegu i stanowczo poprosiła, żebym została do 12 i porządnie się wyspała.











Następnego dnia chillowałam sobie na karimacie, w jakimś skwerku niedaleko Krupówek, z cudnym widokiem na Tatry. Za moimi plecami znajdował się zorganizowany festyn z regionalnym jedzeniem. Kiedy leżałam sobie na karimacie w promieniach szeroko uśmiechającego się słońca, nagle zobaczyłam nieznajomego mężczyznę, stojącego nade mną i trzymającego w rękach plastikową miseczkę z zupą. Szybko poderwałam się z karimaty, a ten Pan powiedział, że przyniósł dla mnie kapuśniak. Zdębiałam i przez chwile pomyślałam, że może po prostu słoneczko za mocno przygrzało mi głowę. Tyle, że ten Dobry Człowiek i pyszne, regionalne danie istnieli naprawdę. Pan wręczył mi zupę, ja powiedziałam „Dziękuję.”, po czym nieznajomy mężczyzna odszedł. Pomyślałam wówczas, że musiałam na serio wygądać, niczym Sto Nieszczęść po tych Rysach 😀, a może było gorzej niż mi się wydawało i po prostu sprawiałam wrażenie bezdomnej 😀 Mniejsza z tym. Gest ze strony tego Pana był przemiły. Ogólnie w podróży spotkało mnie i spotyka do dziś milion podobnych sytuacji z ludzką chęcią bezinteresownej pomocy, gościnnością i życzliwością w tle. Te wszystkie fantastyczne i zaskakujące doświadczenia sprawiły, że zmieniłam podejście do życia i świata na bardziej pozytywne. Uwierzyłam w dobrych ludzi 😀 Świat jest na serio fajny.






Wracając do Gdańska nocnym pociągiem, nie załapałam się na miejscówkę. Zamelinowałam więc standardowo w przedziale rowerowym (polecam ten przedział w przypadku braku miejscówki). Miałam ze sobą karimatę, wiec na lajcie rozłożyłam ją na podłodze i położyłam się spać. Tak, mi menelkowe i trudne warunki w tripie niestraszne 😀 Z perspektywy czasu, uważam, że ten poRysowany spontan to była moja jedna z najlepszych, dotychczasowo podjętych decyzji. Spełniłam marzenie i do dziś czuję fajną satysfakcję. Solo tripy są spoko 😀


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak mój zakopcowy spontan trip zakończył się Śląskiem by night na "moto", crazy wędrówkami w Beskidach i odkryciem słowackiego raju

Plazingowanie w Kato, opijanie Życia 0% w kamperze z osobowki i kapiel w Dzibicach o wschodzie słońca, czyli crazy weekend na Śląsku i Zagłębiunieślask haha😀

ZAKOPCOWEGO SPONTAN TRIPA C.D.