Blog, jako pozytywna odskocznia
Niebawem miała nadejść wiosna, nowe początki, zmiany. W marcu na studiach wpadł mi miesiąc wolnego i postanowiłam wyruszyć w świat
Miałam już dość tego mojego widoku z okna na supermarket i ulicę, stwierdziłam, że najwyższy czas, by coś, chociaż na chwilę zmienić. Tak serio, to po prostu potrzebowałam jakiejś nowej historii, nowego miejsca do życia, powiewu świeżego powietrza. Niebawem też planowałam przeprowadzkę z nad morza w moje wymarzone góry. Dokładniej to w kwietniu. Najpierw chciałam zrealizować rewelacyjny pomysł, w postaci fajnej stop klatki, która naładowałaby mnie toną pozytywnej energii. Chciałam zrobić coś zwariowanego, spontanicznie, w końcu się odważyłam. Pomyślałam, że miesięczny autostop do Portugalii brzmi nieźle.

W Internecie poznałam chętną osobę na podróż i mieliśmy już pakować plecaki, ale sytuacja dotycząca koronawirusa w Polsce i na świecie zaczęła stawać się coraz bardziej poważna. Obawialiśmy się utrudnionego powrotu do ojczyzny i właściwie kilka dni później Polska i inne kraje, przez które prowadziła nasza trasa, lawinowo zaczęły zamykać granice.
Pomyślałam, że może tą przeprowadzkę uda się uratować, w końcu byłam już umówiona na dwie rozmowy w sprawie pracy w Kielcach. Kiedy robiłam mały research w poszukiwaniu jakiegoś lokum na wynajem, dostałam wiadomość od koleżanki, że granice w Polsce zostały zamknięte. W pierwszej chwili odebrałam to, jako żart, przecież sytuacja z koronawirusem zrodziła mnóstwo plotek, ale w Internecie znalazłam oficjalny komunikat. Dodatkowo pojawiły się jeszcze te wszystkie apele, by zostać w domu. Niektórzy mówili, by nie siać paniki, inni podchodzili do sprawy bardzo poważnie. Zrezygnowałam z przeprowadzki i zostałam w domu.
Właściwie to plan był dłuższy, bo zakładał też wyjazd na islandzką wyspę, a raczej powrót tam, po czerwcowej obronie pracy magisterskiej, w celu zgromadzenia oszczędności na roczną podróż do USA, Kanady i Ameryki Południowej. Dwa pierwsze kraje planowałam objechać na stopa, oczywiście nie sama, jako dziewczyna, bałabym się. Chciałam wyruszyć z kompanem bądź kompanką, których miałam nadzieję poznać na grupie podróżniczej w Internecie.
Cóż, korona storpedowała plany nas wszystkich, wiele skomplikowała. Zauważyłam, że ten trudny czas, stał się chwilą dla wspomnień.
Cóż, korona storpedowała plany nas wszystkich, wiele skomplikowała. Zauważyłam, że ten trudny czas, stał się chwilą dla wspomnień.
Na przestrzeni ostatnich lat zdarzało się, że ktoś pytał mnie, czy coś piszę, o bloga, ale zawsze, kolokwialnie mówiąc, twierdziłam, że nie mam z czym wyjść do ludzi
Pomyślałam jednak, że może to jest właśnie ten moment, by też cofnąć się troszkę w czasie, przypomnieć wszystkie fajne chwile z drogi, często zabawne. Założyłam więc Fanpage na Facebooku, który początkowo traktowałam po prostu, jako ciekawą odskoczę od sytuacji dotyczącej koronawirusa. Zależało mi też na wspólnej, dobrej zabawie z wszystkimi fantastycznymi gośćmi, odwiedzającymi stronie. Chciałam dać nam chwilę na oderwanie się od wszechobecnej kumulacji tych smutnych wydarzeń. Byłam w mega szoku, kiedy spostrzegłam, że moje zwariowane poczynania spotkały się z niezwykle pozytywnym odbiorem. Doszłam jednak do wniosku, że warto zrobić coś więcej, rozwinąć pomysł, który przyniósł nam wszystkim mnóstwo uśmiechu. Tak powstał blog. Chętnie podzielę się z Wami zakręconymi, zabawnymi, często nieprawdopodobnymi historiami z moich wojaży. Pośmieszkujmy o podróżach! 😊

Widok z tego okna wygląda naprawdę niesamowicie!
OdpowiedzUsuńlorney lorneyvlogs
Dokładnie, a ja patrzyłam przez to okno i uśmiechałam się sama do siebie :)
Usuń