Szczęśliwie dopłynęliśmy do Szwecji, a szalona, morska bryza nie wyrzuciła mnie za burtę
SIERPIEŃ, 2016
Kiedy wyruszyliśmy z portu w Gdyni, byłam niezwykle podekscytowana. Dotarło do mnie, ze to mój pierwszy, prawdziwy rejs, dosłownie wręcz wydarzenie życia. Jasne, w Budapeszcie zdarzyło mi się już płynąć po Dunaju, nawet z wykwintną kolacją i operą mydlaną w tle, ale jednak tamta wycieczka miała bardziej wymiar stricte rekreacyjny i trwała zaledwie 2 godziny. Nas czekała wielka wyprawa do Karlskrony, położonej w Szwecji. Głupio zrobiliśmy, że skorzystaliśmy z opcji zakupu biletu, który nie umożliwiał zejścia z pokładu i zwiedzanka miasta, ale wtedy to akurat nie było dla mnie najważniejsze. Liczyła się super przygoda i nowe doświadczenie. Z wielkim zaciekawieniem czekałam na dalszy bieg wydarzeń 😊
BŁĘKITU NIGDY ZA WIELE 😄 |
WALCZĘ Z WŁOSAMI 😄 |
Zwiedziłam już wszystkie możliwe zakątki wewnątrz promu i postanowiłam sprawdzić, co dzieje się na zewnątrz. Kiedy w końcu ledwo udało mi się otworzyć drzwi, potworny wiatr prawie wywiał mnie za burtę. Na szczęście tylko prawie 😊 Rzeczywiście to była dość duża niedogodność, bo jednak podziwianie błękitnego nieba, oddychając świeżym powietrzem na otwartym morzu to co innego niż z nosem przyklejonym do szyby.
Miesiąc wcześniej (nie) bałkańska podróż zakończyła się odwiedzinami na pogotowiu i Mcdonald’s w Wałbrzychu, chorwackie palmy wciąż pozostały jedynie w sferze moich marzeń, a ja przecież ostatecznie nie nauczyłam się pływać.Cóż, czego jednak nie robi się dla nieamatorskiej sesyjki na promie z fantastycznymi widokami w tle. Do świata modelingu jakoś nigdy nie było mi po drodze, zresztą na zdjęciach widać moje genialne zdolności do pozowania i strzelania niereformowalnych minek 😄 Zawsze stawiałam na perfekcyjną naturalność. Przynajmniej jestem sobą 😄 Postanowiłam wykorzystać tą szansę od losu na powrót do domu z profesjonalnym fotkowym spamem i trzymając się kurczowo pokładowej barierki, olałam wichurę i zaryzykowałam własne życie. Szczęśliwie jakaś magiczna siła zatrzymała mnie na powierzchni promu i pomimo, że po powrocie z Wałbrzycha stałam się wierną Fanką cheesburger’ów , wmawiałam sobie, że to wcale nie chodzi o kilogramy 😄
![]() |
WŁOSY SZALEJĄ 😄 |
ALEŻ MINEK NASTRZELAŁAM 😄:
A TAK DZIELNIE DALEJ WALCZYŁAM Z WŁOSAMI 😄:
Po fotograficznej zabawie, wróciliśmy do środka, udaliśmy się do baru i usiedliśmy przy stoliku. Zjedliśmy kanapki, zabrane oczywiście z Polski, bo przecież ceny tamtejszych zestawów obiadowych zdecydowanie przekraczały budżet przeciętnego Polaka, celując w portfele majętnych Szwedów. Kiedy dopłynęliśmy do celu, mądrzy my, nie mięliśmy możliwości odwiedzin ciekawych, lokalnych zabytków i bezsensownie tkwiliśmy w porcie. Nie wiem jednak, czy wszystkie szwedzkie zachody słońca są tak niesamowite, czy po prostu mięliśmy farta, ale wpatrując się w spektakularne widoki na niebie i marząc o chorwackich palmach, na chwilę zapomniałam o całym świecie. Nawet nie zauważyłam, kiedy prom zawrócił do Gdyni. Trochę obawialiśmy się choroby morskiej, ale szczęśliwie te atrakcje nas ominęły. W nocy nikt nie urządził żadnej szalonej imprezy, a dość duże fale ukołysały mnie do snu.
Lubię Szwecję, chętnie bym tam pojechała znowu na wakacje, ale to chyba nie tak szybko :-)
OdpowiedzUsuńKorona się zakończy i wszyscy wyruszymy w świat :)
UsuńTeż bym chętnie tak popłynęła, nawet bez schodzenia na ląd :)
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
UsuńWspaniałe widoki, aż miło pooglądać takie zdjęcia. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Polecam taki wypad :)
UsuńByłam w Szwecji i to na całkowitym spontanie, bo znalazłam tanie przeloty z Warszawy do Sztokholmu, jednak nigdy nie byłam na rejsie, aby odwiedzić ten kraj :)
OdpowiedzUsuńSpontany zawsze spoko :) Jeszcze popłyniesz i wrócisz z super wspomnieniami :)
Usuń