Spontan trip nad polskie morze. Po 4 miesiącach odwiedziłam dom rodzinny

Ta nasza fantastyczna Polska na tyle zawróciła mi w głowie, że olałam główny blogowy cel, czyli wspomnienia z przed koronacyjnych tripów i wlasciwie historia tej mojej całej podróżniczej zajawki. Dla mnie podróżowanie to proces i o tym chciałam i chcę przynudzać w tych długich esejach haha Chociaż właściwie, nieświadomie przedstawiłam tu proces mojego trzeźwienia z koronafiksacji względem podróży. Po tym, jak na 2msc zamknęłam się w domu i bałam się wyjść na własną klatkę schodową, przełomem był zeszłoroczny, majowy wypad w Bieszczady. Potem wpadłam nad polskie morze, ponownie wędrowałam w  górach, uskuteczniłyśmy z koleżanką wypad na Mazury, były też inne fajne tripy do fajnych miejscówek, a nawet odbiło mi na tyle, że w dobie korony, latem pojechałam do Czech i to nawet kilka razy, gdzie m. in. złapałam cudny wschód słońca i oniemiałam z wrażenia. Słońce potrafi być na maksa magiczne, niby to wiedziałam, ale nie sądziłam, że tworzy takie genialne, dosłownie spektakle. Później zwariowałam jeszcze bardziej, a raczej wytrzeźwiałam koronacyjnie i wylądowałam na Słowacji, w Janosikowych Dierach. Aż wreszcie przytrafiły mi się: crazy przeprowadzkowa historia w Katowicach i lokalne zwiedzanko Śląska z kolejnym spełnionym marzeniem, czyli wschodem słońca w górach zimową porą, na Malinowskiej Skale.

Właśnie dotarło do mnie, że chyba już totalnie wytrzeźwiałam z korony. Wow. Nadszedł czas, by zawalczyć o kolejne, amerykańskie marzenie, o którym pisałam tu rok temu i które zrujnowała korona, a raczej moja koronafiksacja 🙂

Póki co, po tym standardowo długim wstępie, chciałam powiedzieć, że wracam z przed koronacyjnymi, tripowymi wspomnieniami 😀 Może zrobi się tutaj mały bałagan, bo bieżące wypady też będą się pojawiać, ale cóż, na co dzień jestem wielką Bałaganiarą haha Chcę też pokazać, że to nie tak, że pewnego dnia obudziłam się i postanowiłam, że pojadę z koleżanką na stopa do Szwajcarii, albo na spontana bez namiotu, śpiwora, karimaty na Słowację pod koniec października i będę nocować na liściach w lesie hahaha, czy wyląduje w dalekiej Tajlandii. Moja podroznicza historia zaczęła się od rzeczywiście odległych wypraw przyziemnym pociągiem  do... Kołobrzegu i Torunia hahaha W międzyczasie... no właśnie, o tym będę już dalej opowiadać i śmieszkować tutaj w tripowych elaboratach 🙂

Niebawem sycylijskie historie z lata 2017, a póki co, dodaję fotki ze spontana nad nasze genialne, polskie morze. Najpierw pojechałam bla bla carem do Wawy na lotnisko, bo następnego dnia miałyśmy z koleżanką, w pogoni za zorzą, lecieć do Islandi, gdzie zaprosił mnie host z couchsurfingu, który z kolei uratował mi życie dachem nad głową, kiedy przed koroną, stopowaliśmy ze znajomymi w tej bajkowej krainie 🙂 Na Chopina jednak nie dotarłam haha, bo z powodu hard restrykcji koronacyjnych na Islandii i w związku z czym, koniecznością wydania milionów na tripa, kiedy wysiadłam z bla bla cara w Wawie, stwierdziłam, że pojadę na spontana do Gdańska. Od czasu, kiedy przeprowadzilam sie do Kato, w rodzinnym mieście wyladowalam wówczas po raz pierwszy, czyli 4 miesiące po tym, jak spakowana wyruszylam bla bla carem na drugi koniec Polski. Cóż, tak mi się spodobało na tym Śląsku haha 🙂 Po takiej długiej  nieobecnosci w Trójmieście, czułam się tam niczym Podróżniczka haha i poza tym, że odwiedziłam rodzinę, znajomych, zrobiłam sobie małe zwiedzanko z plecakiem. Napatrzyłam się w parku na tych plażowiczów na leżakach i chyba za mocno poczułam wiosnę, bo potem mnie i moje genialne trampki trochę zaskoczył snieg hahaha Odkryłam też nową , fajną miejscowkę - Luzino, wpadłam tam do koleżanki, mojej kompanki na odłożonego w czasie, islandzkiego tripa 🙂 Niby niepozorna wioska, ale widok z punktu widokowego w lesie powalił mnie na kolana. Było cudnie. W Dębkach na plaży z zachodem słońca w tle - jeszcze piękniej 🙂
 
Może i zamiast islandzkiej zorzy, była sloneczna, morska bryza, ale to był super wypad i do Kato wróciłam z fantastycznymi wspomnieniami 🙂 Cóż, planowanie jest przereklamowane, spontany są najlepsze 😀🙂

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak mój zakopcowy spontan trip zakończył się Śląskiem by night na "moto", crazy wędrówkami w Beskidach i odkryciem słowackiego raju

Plazingowanie w Kato, opijanie Życia 0% w kamperze z osobowki i kapiel w Dzibicach o wschodzie słońca, czyli crazy weekend na Śląsku i Zagłębiunieślask haha😀

ZAKOPCOWEGO SPONTAN TRIPA C.D.