Takie tam "Kac Vegas w Bangkoku", spacery po lesie z sympatycznymi słoniami oraz nieziemskie wschody i zachody słońca, czyli rajsko - tajska podróż życia 😀 CZ. 3.
Wreszcie dotarliśmy do tajskiego raju i to w dodatku częściowo na stopa 💗😀 To była wyspa Koh Phangan z cudnymi widokami, najlepszą huśtawką na świecie i magicznym zachodem słońca, podobnym do tego z plaży Ao Nang, w który szczęśliwa gapiłam się bez
końca 😀 Małe wysepki Chicken Islands to totalne
cuuudo, a kiedy wokół mnie w dosłownie lustrzanej, morskiej wodzie pływały małe
Nemo, czułam się niczym, jak w akwarium haha W Khao Sok, podczas przeprawy przez
Cheow Lan Lake, podziwiając tą całą egzotyczną, tajską naturę wokół, oniemiałam
z wrażenia milion razy 😀 Mniejsza z tym, że później, na brzegu, mądra ja
wypadłam z łódki i omal nie utopiłam się w błocie 😀 Ważne, że było pięknie i on
live, nie tylko na fotkach.
Właśnie, odnośnie zdjęć, chciałabym podzielić się moją
instagramable historią. Serio nie ogarniam, dlaczego ludzie wrzucają tam
tysiące, przefiltrowanych do granic możliwości fot, nie mających zupełnie nic
wspólnego z realem. To już nawet nie zdjęcia, jak dla mnie po prostu obrazki z
wyimaginowaną rzeczywistością. Uderzyliśmy do dżungli w pogoni za popularną, tajską
Trolltungą, o której krzyczał cały Instagram. Szukaliśmy tego cuda przez
godzinę, jak Debile 😀 W końcu znaleźliśmy kamień (wrzuciłam fotkę) z pięknym
widokiem, to fakt, tyle, że kiedy obchodziłam tą skałkę w kółko w tą i z
powrotem, nie dostrzegłam tam ani centymetra norweskiego Trolla 😀
To tyle w skrócie o rajsko – tajskiej część tej azjatyckiej
podróży życia 😀 Jeny, ależ ja się dzisiaj małomówna zrobiłam… hahaha C.D.N.
Komentarze
Prześlij komentarz