Wspomnienie fantastycznego tripu do Lwowa z mądrym przekazem w tle



KWIECIEŃ, 2019

Tak było wiosną, dosłownie 3 lata temu...Przyjechałyśmy z koleżanką z grupy podróżniczej z fejsa, pociągiem z Przemyśla...do Lwowa. Wsiadłyśmy do tramwaju i "skasowałyśmy" bilet tamtejszym, standardowym dziurkaczem. Kiedy dotarłyśmy do hostelu, szybko zostawiłyśmy plecaki i ruszyłyśmy na podbój ukraińskiej stolicy.













Spacerowałyśmy uroczymi uliczkami Lwowa, a właściwie pozwoliłyśmy sobie troszkę się w nich zgubić i w pełni poczuć klimat miasta. Zwiedzanko zaczęłyśmy od Opery, gdzie wpadłyśmy na ukraińskie występy, było serio ciekawie. Jeśli chodzi o muzykę, to nigdy nie przemawiała do mnie klasyczna, ale ten spektakl na żywo zapamiętałam, jako serio fajne doświadczenie. Potem wpadłyśmy na wzgórze do ruin Wysokiego Zamku, skąd patrzyłyśmy sobie na całe miasto, co prawda słabo wyszło pogodowo, ale widoki spoko 😀 Podwórko zaginionych zabawek ze swoją unikalnością zaciekawiło mnie bardziej niż to Włoskie. Potem wbiłyśmy jeszcze do Kasyna Szlacheckiego.









Zanocowałyśmy w hostelu ze śniadaniem w pakiecie, prawie za darmo. Takie wówczas genialne ceny panowały w lwowskich hostelach. No, to śniadanie zaserwowano nam w porcji dla krasnala haha, ale przecież dla mnie jedzenie to najmniejsza pierdoła w podróży i zdecydowanie kromka świezego chleba z jajkiej na sadzono była większym wypasem niż suchy tostowy w autostopowej Islandii, gdy kończył mi się hajs haha Później z kolei za grosze wyhaczyłyśmy pyszny obiad w jakiejś ukraińskiej jadłodajni.




Wypad super...wtedy totalnie nie byłyśmy świadome , że coś tak okrutnego i przykrego wydarzy się dokładnie 3 lata później...Cieszę się, że mimo wszystko wielu osobom udaje się uciec przed tym horrorem i teraz mają szansę na życie...Nie chcę tutaj teraz zbytnio wchodzić w tematy stricte wojny. Wpadł mi do głowy taki jeden wniosek, którym się podzielę, a właściwie ja zrozumiałam to już dawno. Ostatnie wydarzenia są jedynie kolejnym potwierdzeniem...



Nigdy nie da się przewidzieć przyszłości. Planowanie to tylko kod dający poczucie bezpieczeństwa, a tak naprawdę pewne jest tylko to co tu i teraz. Jaki sens ma ta gonitwa za kasą, karierą i pozorną stabilizacją? Potem dzieją się takie dramatyczne hardcore'y, jak chociażby bieżące koronacyjne i wojenne..., ale i bardziej prywatne, nie tak globalne, na które i tak nikt nie ma wpływu. Ktoś powie, że jestem głupia i nieodpowiedzialna, bo postawiłam na podróże, a nie rozwój zawodowy w korpo, kredyt na mieszkanie i "stabilne", "bezpieczne" życie. Tylko, że dla mnie to brzmi, jak utopia, a co do decyzji to wybrałam świadomie i wiem, że dobrze postąpiłam, przede wszystkim w zgodzie z samą sobą. Wielu ludzi chciałoby opuścić tą swoją strefę komfortu, chociażby np. w kwestii podróży, realizować tripy, poczuć życie, a nie tylko żyć. Tyle, że brakuje im odwagi, uparcie stoją przy swoim, jednocześnie uciekając przed szczęściem. Jeszcze wszystko jest spoko, gdy kończy się na zwykłej frustracji, ale czasem później pojawia się też zazdrość, hejt skierowany wobec osób, które sięgają wyżej niż ogół społeczeństwa, robią coś inaczej, coś fajnego i dobrze im to wychodzi. Szkoda czasu na negatywne emocje. To YOLO popularne wśród gimbazy wcale nie jest takie głupie....Przecież żyje się tylko raz, a przed czasem nie da się uciec... Myślę, że póki jesteśmy w stanie, mamy możliwość, warto wykorzystać te dni, miesiące, lata na spełnianie marzeń i walkę o własny świat, organizowany wg własnych zasad. Dlaczego czyimś życiem miałaby kierować presja tłumu, rodziny, znajomych itd.? To bez sensu.

Jakiś czas temu ktoś podesłał mi krótkie wideo z Youtube, dokładnie na temat, o którym teraz piszę. Nigdy nie wrzucałam tutaj treści nie związanych ze stricte eksploracją świata, ale właściwie ten filmik być może stanie się dla kogoś motywacją, inspiracją do podjęcia realnych działań w realizacji tego, co ta osoba uważa za ważne i akurat będą do podróże.

Przypomniał mi się jeszcze film "Choć goni nas czas", polecam. Tak naprawdę to życie samo w sobie jest po prostu długim tripem. Spakuj do plecaka wszystko, czego na serio potrzebujesz. Wybierz mądrze kierunek tej podróży, którą zakończysz z poczuciem spełnienia i toną genialnych, radosnych wspomnień😀


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak mój zakopcowy spontan trip zakończył się Śląskiem by night na "moto", crazy wędrówkami w Beskidach i odkryciem słowackiego raju

Plazingowanie w Kato, opijanie Życia 0% w kamperze z osobowki i kapiel w Dzibicach o wschodzie słońca, czyli crazy weekend na Śląsku i Zagłębiunieślask haha😀

ZAKOPCOWEGO SPONTAN TRIPA C.D.